Dziś w szkole jak zwykle nudy. Po szkole siedziałem przed szkołą ze znajomymi. Niestety zbliżała się godzina pójścia do dentysty, więc musiałem się zbierać. Poszedłem zanieść plecak do babci (bo sam mieszkam 5 km stąd) i wyruszyłem do Stom-Art-u (bo tam chodzę do dentysty).Wchodzę mówię, że jestem umówiony itd. Skierowała mnie na 1 piętro. Poszedłem, kazała mi usiąść na fotelu i zapytała sie czy ze znieczuleniem. Ja powiedziałem, że tak bo po pierwsze: zawsze biorę, a po drugie miałem mieć robione jedynki, a one najbardziej bolą. Dalej nie będę raczej opowiadać. Po 20 min skończyła i zacząłem ruszać w stronę domu, gdy przypomniałem sobie, że Ola (moja dziewczyna) miała zostać pod szkołą do 13:30, a że była 12:50 postanowiłem pójść pod szkołę. Trochę pobiegłem i od razu tego żałowałem bo złapała mnie taka kolka, że ledwo szedłem. W końcu dotarłem pod szkołę patrze... a jej nie ma. Tak sie wściekłem, bo mówiła, że będzie czekać na wypadek gdyby szybciej dentystka skończyła. A tu taki numer. Wściekły powlokłem się do domu i teraz piszę tego bloga i cieszę się, że w końcu mogłem się rozpisać.